Po dosyć wyczerpującej drodze z Manali marzyliśmy o wypoczynku, ale niestety życie w Delhi dalekie jest od niebiańskiego spokoju. Nie jest to miasto, w którym z chęcią bym zamieszkał. Wszystko działa przeciw człowiekowi. Pogoda mecząca, akurat byliśmy w porze monsunowej. Może trochę chłodniej niż normalnie, ale wilgotność ogromna. Oprócz tego ulice pełne samochodów i wszelkich innych środków transportu do tego jeszcze szczypta pieszych, parę krów, kilka psów, jeden słoń i chaos na ulicy gotowy. ;)
Ze względu na upały godziny południowe spędzaliśmy w pokoju hotelowym, oglądając telewizję. Nadrobiłem spore zaległości w oglądaniu filmów. Myślę, że na jakieś pół roku mi wystarczy. ;) Zwiedzanie miasta, właściwie jego brudnych zakamarków w okolicach Main Bazar przeprowadzaliśmy popołudniem i wieczorem. W czasie naszych wycieczek okazało się, że miejscowi znają Polaków, a nawet prowadzą z nimi biznes. W jednym ze sklepów spotkało nas nawet swojsko brzmiące dzień dobry, a w restauracji wysłuchaliśmy opowieści o zaletach polskiej wódki. ;)